31 marca 2015

Liebster Award #3

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
   To już trzecia nominacja! Serdecznie dziękuję Leonessie de Argentum! Nie umiem opisać w słowach jak bardzo się z tego cieszę! Jestem z siebie dumna xD! Ale mój sukces osięgnęlam dzięki wam, więc to wam należą się wszelkie gratulacje! Dziękuję!

   Pytania od Leonessy:
1. Twoja ulubiona muzyka? Zespoły, wykonawcy?
Nie mam ulubionego wykonawcy, zespołu. Mam zbitkę piosenek, których słucham na okrągło.

2. Lubisz arbuzy i cytrusy?
KOCHAM <333

3. Co myślisz o książkach Tolkiena?
Czytałam tylko "Hobbit, czyli tam i z powrotem" jako lekturę, ale uważam, że może być.

4. Twoja ulubiona postać mitologiczna: jaka i dlaczego? Znasz jakieś historie z nią związane?
Demeter - najbardziej podobała mi się historia związana z jej córką.

5. Kim chcesz zostać w przyszłości? Wiążesz przyszłość z pisarstwem?
Raczej nie. Chciałabym zostać psychoterapeutką lub architektem.

6. Jak wygląda twój wymarzony zwierzak domowy?
Nie mam wymarzonego zwierzaka. Ale gdybym już miała takiego mieć to oswoiłabym lwa albo geparda.

7. Idealny dzień?
Spędzony z rodziną lub przyjaciółmi.

8. Ebooki czy tradycyjne książki, biorąc pod uwagę koszty zakupu?
Książki wypożyczam z biblioteki, i raczej czytam wersje papierowe - nie mogę przekonać się co do ebooków.

9. Ulubiony kolor? Co on ci przypomina?
Nie mam.

10. Spódniczki czy spodnie?
Zależy od pogody xD

11. Za jaką osobę się uważasz?
Przyjebaną...

Moje nominacje:
Tym razem dziesięć osób :)

Pytania:
  1. Ulubiona potrawa?
  2. Interesujesz się architekturą?
  3. Czytasz książki? W jakich ilościach?
  4. Wymień pięć książek, które uważasz za najlepsze.
  5. Skąd czerpiesz inspiracje?
  6. Czym dla ciebie jest blog?
  7. Czy na serio czytasz wszystkie opowiadania, które komentujesz?
  8. Ulubiony kraj azjatycki (Nie ma odpowiedzi: nie mam, itp.)
  9. Chciałabyś mieś chłopaka, czy przyjaciela, który jest z tobą zawsze?
  10. Koty czy psy?
  11. Włosy długie czy krótkie?
To tyle... Podzrawiam
*Lou*

P.S.
Rozdział pojawi się jutro!
*Lou*

25 marca 2015

Rozdział 2

Si amicus esse potes proditor - Jeśli możesz być przyjacielem, możesz być zdrajcą

   2011
- Podoba ci się ta sukienka? – Przechodziłam właśnie przez miasto razem z Gabe’m. Wskazał palcem na śliczną mandarynkowo-białą sukienkę z rękawami trzy czwarte. Oczami wyobraźni zobaczyłam swoje ciało otulone w ten materiał. Idealna pod każdym względem.
   - Kupisz mi ją? – rzuciłam jakby od niechcenia. Twarz chłopaka wykrzywiła się pokazując  niezadowolenie. Przesuwał wzrok z sukienki na mnie i z powrotem. Zastanawiał się czy blefowałam. Pod powieki wpłynęła mi nadzieja. Nadzieja matką głupich. Rozejrzałam się dookoła. Zmrok nie przeszkadzał ludziom w zakupach. Śnieg też nie. Są nieustraszeni? Każdy z nich miał na sobie grubą kurtkę i materiał owinięty wokół szyi. Byłam ciekawa, co to takiego. Nie znam się jeszcze na ludziach tak dobrze jak Gabe. Żyłam tu od dwóch miesięcy.
  „Głupiutka! Lou, miesiąc to dwadzieścia osiem, dwadzieścia dziewięć, trzydzieści lub trzydzieści jeden dni i nocy. Dzień i noc to dwadzieścia cztery godziny - od jednego wschodu to drugiego wschodu słońca” – Gabe tłumaczył mi to kilka godzin. Nie mogłam pojąć znaczenia czasu. Umieszczenie go w przestrzeni było dla mnie niemożliwe.
   Patrząc na biały puch zrobiło mi się zimno. Potarłam ramiona. Brudna sukienka na ramiączka, którą miałam na sobie, nie najlepiej chroniła moją skórę przed chłodem Ziemi.
   - Zimno ci? Może chcesz kurtkę i szalik? – zapytał, a w jego głosie zagościła tak dobrze mi znana sztuczna opiekuńczość. Zrobił trzy kroki dalej, aby wskazać mi znoszoną kurtkę wiosenną i cienki materiał. Rozszerzyłam oczy. To przecież nie jest żadna kurtka i szalik! A więc tak to się nazywa - szalik. Przynajmniej nie takie, jakie noszą teraz ludzie.
   - Ale to…to mnie nie ochroni przed chłodem! – wyszeptałam patrząc na ubrania. Materiał był zniszczony i brudny od plam, których nie da się już sprać. Ciucholandy. Mój tęskny wzrok powędrował ku ślicznej sukience. Od pasa w dół raziła biel, a w górę czysty odcień pomarańczu.
   - Wybieraj! – zagrzmiał czarnowłosy, a ja niespodziewająca się tego podskoczyłam ze strachu. Od razu przeniosłam swoją uwagę na niego.
   - Co? – przestraszona spytałam nie rozumiejąc żądania chłopaka.
   - Sukienka czy kurtka? Decyduj! – zagrzmiał. Zacisnęłam pięści na brzegu sukienki. Przez moją głowę przechodziły tysiące myśli. Ta sukienka. Taka śliczna… Śliczna…

***

   2015
   - Alex? – otworzyłam drzwi i zobaczyłam mojego menadżera.
Mężczyzna wszedł do apartamentu i rozejrzał się. Jego uśmiech zdradził mi, że jest zadowolony z wyniku swojej pracy, polegającej na znalezieniu mi dachu nad głową.
   - Podoba ci się tutaj? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. – Zostaniesz tutaj jeszcze tydzień, po czym lecimy do Las Vegas. Załatwiłem ci tam koncert! – był z tego wyraźnie dumny. Ja za to trochę skołowana. Oczywiście jestem niezmiernie wdzięczna Alex’owi, że tak angażuje się w moją karierę, ale miałam wyraźne polecenie od Gabe. Musiałam zostać w Miami.
   - Szczerze mówiąc to miałam nadzieję na małe wakacje… - Moje słowa zdziwiły bruneta, a jego oczy niewyobrażalnie się powiększyły. – No wiesz, niedawno ten album, teraz mamy w planach kolejny… Mogę nagrywać tutaj, wyjeżdżać od czasu do czasu na koncerty… Ogólnie rzecz ujmując: chce mieszkać w Miami, chodzić do szkoły, ale nadal być piosenkarką. – zaczęłam swój monolog, uderzając o siebie dłoniami zaciśniętymi w pięści, jednocześnie chodząc w kółko.
   - Przecież miałaś zaśpiewać na koncercie sylwestrowym! Jeśli teraz zaniedbasz swoją pozycję, wszystko stracisz! Lou, myśl o przyszłości!– Zaczyna się! Uwielbiam „myślenie na przyszłość”, to coś, o czym mogę słuchać nom stop, za każdym razem, gdy zrobię coś, co może zaszkodzić mojej pozycji. Irytujące! – Nie dadzą ci zaproszenia, jeśli zechcesz sobie teraz „wakacji”!
  - Alex, słuchaj! Wiem, że jest to dla ciebie ważne, uwierz dla mnie też, ale muszę odpocząć! – Musiałam go przekonać do zamieszkania tu. Przez te trzy lata spędzone na Ziemi, nauczyłam się jednego. Wykonuj polecenia Gabe. Zawsze. – Będę śpiewać, występować, ale chce mieszkać tutaj, przynajmniej na razie. Chce chodzić do szkoły. Powinnam być w pierwszej liceum. Powinnam marzyć o byciu gwiazdą, a nie już nią być! Pozwól mi, chociaż chodzić do szkoły. – Jego twarzą zawładnęły dwie sprzeczne emocje. Z jednej strony chciał dla mnie jak najlepiej, spełniać każdą moją zachciankę, a z drugiej, chciał jak najlepiej dla mojej kariery. Czy, aż tak ważna dla niego była moja postać? Dlaczego? Czemu ludzie tak się przywiązują? Czemu mają taką potrzebę bliskości drugiej osoby?
    Na tworzy mężczyzny rozgrywała się woja, w której moje życzenia wygrywały. Przynajmniej na razie. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na przegraną. Mam zadanie i tylko to się liczy. Tylko. „Do celu. Zawsze i wszędzie!”.
   Wiem, że nie uda mi się od tego uciec. Chociaż jest to moje marzenie, pragnienie, nie mam na to szans. Jeden test, jedno polecenie, a mój strach, zniszczył wszystko. Zniszczył mnie. Zostałam pozbawiona uczuć. Wyprana z emocji. Na zawsze przywiązana do Gabe. Nic nie warta, jestem tu i kłócę się z kimś, kim nie powinnam, z kimś, kto jest po mojej stronie. Jedyny. Ale robę to i wiem, że jest to niesłuszne. Wiem, ale i tak to robię. Dla siebie, bo jedyne, co mi zostało to egoizm.
   - Załatwię ci szkołę. Przygotuję wszystko i będziesz chodzić do liceum. – Z moich myśli wyrwał mnie spokojny głos czarnowłosego. – Ale mam jeden warunek. Będziesz rozgrywać osiemdziesiąt procent koncertów, jakie byłbym w stanie ci załatwić. – Spojrzeliśmy sobie w oczy. W jego widniała zaciętość, a w moich najprawdopodobniej szczęście i wdzięczność.
   - Dziękuję! – przebiegłam te trzy metry, które nas dzieliły i zarzuciłam chłopakowi ręce na szyje. Odwzajemnił uścisk. Wiedziałam, że dużo kosztowało go zgodzenie się na moje żądanie. Chociaż nie znał moich prawdziwych intencji, nie znał prawdziwej mnie, wierzył w każde moje kłamstwo. Wierzył we wszystko, w każdy dźwięk, który wydobywa się w moich ust. Zawsze.
Łatwowierność ludzi jest ich słabością. Wielokrotnie już ją wykorzystywałam. Wykorzystuję nadal. W takich samych celach. Śmierć. To mój jedyny cel.
   - Chcesz coś do picia? Jedzenia? – zapytałam wchodząc do kuchni. Machnęłam ręką, a na blacie pojawiła się filiżanka i szklanka. Nacisnęłam guzik uruchamiający czajnik. Dźwięk wydawany przez urządzenie zagłuszył odpowiedź Alexa, której nie potrzebowałam. „Kawę”. Z szafki nad zlewem wyjęłam słoik z kawą. Po chwili do naczyń trafiła odpowiednia ilość proszku. Skrzywiłam się od jego zapachu.
   Kawa to płyn, którego nienawidzę. Jej smak, zapach i uwielbienie ze strony ludzi jest obrzydliwe. Po co pić takie coś, czy komukolwiek to smakuje? Jakim cudem? Po raz pierwszy napiłam się kawy, gdy miałam trzynaście lat. Gabe usilnie mnie przekonywał, że to najlepszy ludzki napój. Oznajmiłam mu, że nie ważne, co zrobi i tak nigdy nie będę tego pić, ale po dwóch dniach musiałam pić to codziennie. Miałam przerwę i przez dwa lata, nie musiałam jej pić, ponieważ żyłam w ludzkim świcie, a nieczęsto spotyka się czternasto, czy piętnastolatki pijące kawę. Teraz według zarządzenia czarnowłosego muszę pić kawę. Ohyda. To kolejny punkt na dość długiej liście rzeczy, za które nienawidzę Gabe.
   Gdy woda się zagotowała zalałam ziarenka kawy. Do szklanki przeznaczonej dla chłopaka dosypałam cukier, natomiast do mojej filiżanki oprócz słodkich kryształków dolałam mleczko do kawy.
   Wzięłam naczynia i ruszyłam do salonu gdzie ze swoimi papierami (właściwie naszymi) rozłożył się brunet. Postawiłam przed nim kawę, a sama usiadłam na fotelu, podkuliłam nogi i zaczęłam sączyć mój napój.
   - Nad czym pracujesz? – Mężczyzna wziął dość duży łyk ciemnego płynu. Nakreślił jakąś kreskę na kartce, po czym podniósł na mnie wzrok. Wymieniliśmy uśmiechy.
   Uwielbiałam, jak się do mnie uśmiecha. Robią mu się wtedy delikatne zmarszczki wokół ust, co dodaje mu jeszcze uroku. Przeczesał palcami włosy. To też lubię. Ogólnie lubię wszystko, co jest z nim związane. Wszystko. Najbardziej jego. Nabrał powietrza. Zdecydowanie najbardziej lubię to, jak skupia na mnie swoją uwagę, ale czasami, aż za bardzo. Wiem, że przeze mnie nie ma życia prywatnego i stracił miłość swojego życia: Kitty. Jest mi z tego powodu strasznie głupio. Nie jestem warta takiego poświęcenia.
   - Dostałaś kilka ofert dotyczących koncertów. – oznajmił obracając komputer w moją stronę. – Większość jest charytatywna. Wiedzą, że jeśli zagrasz dużo zarobią. Są również dwa inne. W NY i Paryżu. Tego drugiego nie możemy przyjąć, ponieważ skoro chcesz chodzić do szkoły nie możesz pozwolić sobie na opuszczanie jej na zbyt długi czas. Natomiast jeśli chodzi o New York to wiesz, że to niezbyt bezpieczne miejsce. Muszę się zastanowić. – objaśniał mężczyzna, energicznie machając trzymanym w prawej ręce długopisem. Wzięłam następny łyk kawy, którą następnie odstawiłam na stół. – Kontaktowałem się z Samem. Chciał zaangażować cię w akcję „Bliżej sercu chorym na nowotwór”. Musiałabyś rozegrać siedem koncertów, plus autografy, podpisywanie płyt i tak dalej. Zszedłby na to cały dzień. Musimy brać pod uwagę również podróż w obie strony. Oczywiście zależy to od miejsca, ale musimy mieć na uwadze, że będziesz musiała odrabiać zadania.
    Nie przerwałam mu ani razu, ponieważ wiem, że zaczął opowiadać o planie doskonałym na najbliższe sześć miesięcy. Mówił jeszcze długo, długo, a ja w miarę uważnie go słuchałam. Czasem dopytywałam się o jakieś szczegóły. Obiecał, że jeszcze dzisiaj zadzwoni do mojego producenta – Sama Salager’a powie mu o mojej decyzji w sprawie szkoły.
   Sam jest jak mój tato. Przynajmniej tak określa moje relacje z nim Alex, a jemu wierze w każde słowo. Popiera każdą moją decyzję i wspiera mnie tak jak tylko może. Jestem mu za to wdzięczna. Dzięki niemu dostałam szansę na zabłyśnięcie, dzięki czemu Gabe przestał się nade mną pastwić i pozwolił wykonywać zadania.
   O osiemnastej trzydzieści skończyliśmy pracę na dziś, a Alex poszedł do siebie. Wcześniej umówiliśmy się na jutro. Nudziło mi się, a nie znałam miasta dlatego postanowiłam trochę pozwiedzać.
   Przebrałam się w jasne jeansy i białą bokserkę, założyłam czarny sweterek. Z tyłu sięgał delikatnie za talię, przechodził falami w przód, gdzie sięgał do połowy uda. Rękawy od łokcia były w szaro-czarne poziome paski. Do tego założyłam czarne buty na siedmiocentymetrowym obcasie i małą szarą torebkę na cienkim białym paseczku. Efekt dopełniły moje lśniące blond włosy, którym pozwoliłam swobodnie opaść na ramiona.
   Gotowa włożyłam do torebki telefon oraz portfel i wyszłam łapiąc klucze, które wisiały na wieszaku. Zamknęłam drzwi i do mojej torebki trafił kolejny przedmiot.
   Wyszłam przed budynek i rozejrzałam się dookoła. Była późna jesień i panował półmrok. Natomiast ulicami przechadzali się ludzie. Niektórzy trzymali się za ręce i byli pogrążeni w ciszy lub rozmowie, niektórzy szli w większych grupach radośnie rozmawiając, jeszcze inni szli samotnie zagubieni w swoich myślach lub rozmowie telefonicznej.
   Świat wydawał się taki idealny. Ale nie jest taki. Nigdy nie będzie. Owszem byłby, gdyby nie wojna Białego i Czarnego Nieba. Tak jest od zawsze i na zawsze pozostanie. Nikt nie jest w stanie tego zmienić, a na pewno nie ludzie.
    Ruszyłam w prawo oglądając się na boki i zapamiętując jak najwięcej szczegółów. Patrzyłam również na ludzi. Wszystkich. Znaczy nie jednocześnie. Po kolei. Na wszystkich po kolei. Miała w zwyczaju zwracać większą uwagę na ludzi bo to oni umierają, a nie otaczający ich świat.
   Po dziesięciu minutach doszłam do skrzyżowania, przy którym stała budka z koktajlami. Zamówiłam swój ulubiony: podwójnie truskawkowy. Pochłonęłam go w kolejnych pięciu minutach maszerując dalej natchnięta nową truskawkową siłą.
   Uznałam, że powinnam zaopatrzyć się e nowe ubrania, ponieważ dziewięćdziesiąt procent mojej garderoby to stroje, które są przeznaczone na wyjazdy i wyjścia publiczne. A pozostałe dziesięć procent dzieliło się na osiem i dwa. Ta większa część to stroje wieczorowe, a mniejsza to ubrania po domu. Musiałam więc niezwłocznie udać się na mego zakupy.
   Istnieje tylko jeden problem. Nie mam bladego pojęcia gdzie jest jakikolwiek sklep odzieżowy. Błądziłam przez chwilę po ulicach rozglądając się, ale moje wysiłki zdały się na nic.
Moją uwagę przyciągnęła niewysoka brunetka z bursztynowym ombre. Była w mniej więcej moim wieku, a w rękach trzymałam torby, z których wystawały ubrania. Zdecydowana ruszyłam w jej kierunku.
   - Przepraszam, mogłabyś wskazać mi drogę do centrum handlowego? – zapytałam, gdy znalazłam się dostatecznie blisko, żeby mnie usłyszała. Dziewczyna od razu podniosła na mnie wzrok. Jej bystre oczy zlustrowały mnie od stup do głów, a na twarz wpłyną szeroki uśmiech.
   - Mogłabym nawet pójść z tobą! – odpowiedziała wesołym głosem. – Al dzisiaj nie mogła iść ze mną, a sama nie lubię chodzić do sklepów. Co ty na to? Mogłybyśmy pójść do centrum przy Liceum Eleven High. Właśnie tam szłam, bo przy plaży nie ma czego teraz szukać. Czekaj, czekaj… Ja cię z koś kojarzę! Lou! Nie wierzę to naprawdę ty?! – torby, którymi energicznie gestykulowała wylądowały na chodniku, a jej ręce poszybowały wysoko w górę. Uśmiechnęłam się, ale wiedziałam, że teraz czeka na mnie tłum fanów. Zawsze się tak zaczyna. Jedna osoba, która mnie rozpozna wrzeszczy na pół miasta, a moje plany... A tak: znikają. Bezpowrotnie toną w śmiechu i szczęściu jakie daje ludziom moja obecność. Beznadzieja.
   Przyłożyłam jej rękę do ust i ruszyłam do przodu pochylając głowę, aby moje włosy osłoniły twarz. Oczy dziewczyny rozszerzyły się na sekundę, a potem zwęziły, gdy zrozumiała co robię. Kiwnęła głową na znak, że będzie cicho. Puściłam jej twarz i razem odeszłyśmy z miejsca zdarzenia. Dwie przecznice dalej znalazłyśmy sklep, gdzie kupiłam okulary przeciwsłoneczne.
   Wyglądałam w nich głupio, bo na ulicach panował półmrok. Brunetka zainwestowała w taki sam dodatek i założyła go na nos. Zsunęłam okulary niżej na nos i rzuciłam jej pytające spojrzenie.
   - No co? – zapytała przeglądając się w szybie jakiejś kawiarni. – Nie tylko ty możesz wyglądać jak idiotka! – zaśmiała się, a ja odpowiedziałam jej nieśmiałym uśmiechem. – To jak idziesz ze mną na zakupy?
   - Em, ok... –moja wypowiedź brzmiała bardziej jak pytanie. Entuzjazm i bijąca od dziewczyny energia była zdumiewająco silna. Zachichotała. Co ją tak bawiło? To, że nie mam zwyczaju chodzić z ludźmi spotkanymi przed chwilą na chodniku na zakupy? Jak dla mnie to całkiem logiczne. Gabe będzie chyba musiał przybliżyć mi jeszcze bardziej zwyczaje nastolatków. Myślałam, że dobrze sobie radzę, ale jak widać: jestem zielona w tych dziedzinach.
   Dziewczyna chyba dostrzegła moje oburzenie, bo nagle uspokoiła się, ale na jej twarzy nadal gościł szeroki uśmiech.
   -Przepraszam. Po prostu nie mogę uwarzyć, że idę na zakupy z samą Louellą Seremee! Wiesz jaki to zaszczyt. Jestem taka głupia, że cię nie zauważyłam! Gdybyś do mnie nie podeszła… Matko wolę lepiej nie myśleć! – zaczęła i nie zapowiadało się, aby miała szybko skończyć. Jest całkiem miła. Na pewno gadatliwa! Uśmiechnęłam się do niej. – Chodź! – Ruszyła ulicami Miami nie zmykając ust nawet na sekundę. Zastanawiałam się, w jaki sposób oddycha. Powinna robić, chociaż chwilowe przerwy na nabranie powietrza. – A to tak! – Dziewczyna otwartą dłonią uderzyła się w czoło. – Jestem Deby – Wyciągnęła rękę. Uścisnęłyśmy sobie dłonie. Następnie powróciła do poprzedniej czynności: nieprzerwanego monologu. Najwidoczniej ona Ne potrzebowała powietrza. Dziwna sprawa.
   Po równo siedemnastu minutach, trzydziestu dwóch sekundach weszłyśmy na teren centrum handlowego. Był to placyk z fontanną otoczony trzy - czteropiętrowymi budynkami, w których mieściły się sklepy. Tylko jeden z cegłowych prostopadłościanów nie pasował do reszty. Był o trochę wyższy i wydawał się tajemniczy. Przyglądałam się mu, na pewno jest stary.
   - Deby? Co mieści się w tym budynku? – przerwałam dziewczynie monolog. Spojrzała w pokazywaną przeze mnie stronę. Wyprostowała się sztucznie i nienaturalnym basem zaczęła:
   - A oto przed tobą, – Zrozumiałam, że kogoś udaje. – droga Louello, budynek Liceum Publicznego Eleven High, gdzie droga młodzieży uczęszcza, ucząc się przystosowania do życia. Liceum to, zostało otworzone w bla, bla, bla! – Zaśmiałyśmy się razem. – Mniej więcej tak wygląda rozpoczęcie każdej wypowiedzi naszego dyrektora. – Wyjaśniła normalnym już głosem.
   - Uczysz się tam? – Głupie pytanie, przecież prze chwilą to powiedziała.
   - Tak, od września. – Dziewczyna odpowiedziała, nie zauważając idiotyzmu tego pytania. – Co prawda to dopiero półtora miesiąca, ale już mam dość tego starego, złośliwego idioty! – To tak z serii ‘Bo szacunek to podstawa’. Uśmiechnęłam się. Deby wydawała się zaskakująco uczciwa. Nawet przy Alex’ie nie czułam się tak swobodnie. Czułam, że mogę jej wszystko powiedzieć, wyjawić każdą z tajemnic (a jest ich sporo) bez ponoszenia żadnych konsekwencji, ponieważ ona nikomu nie powie. Zachowa to dla siebie i nieważne, co się stanie, będzie lojalna do ostatniej kropli krwi, do ostatniego oddechu.
   To głupie i pewnie złudne wrażenie pozwoliło mi się otworzyć i powiedzieć jej wszystko, o co tylko zapyta. Byłam gotowa na tą relację. Nie to złe słowo. Byłam gotowa na tę przyjaźń.
   Do mojej głowy wdarło się kolejne wspomnienie. „Przyjaźń?! – Na twarzy Gabe malowało się rozbawienie pomieszanie z brakiem czegokolwiek, jakiegokolwiek szacunku do tego słowa. – To jakiś kit! Ludzie oszukują siebie, ranią i wbijają sobie noże w plecy, ale nazywają siebie nawzajem przyjaciółmi. Ludzie nie są zdolni do bycia przyjaciółmi. Nie są warci siebie wzajemnie. Jeden upada niżej od drugiego. Maleńka Lou, posłuchaj, przyjaźń istnieje tylko w wyobraźni ludzi. Są na tyle durni, aby wierzyć w najbardziej głupią i bezpodstawną bajkę pod tytułem: Przyjaźń. To wszystko to tylko głupi żart!”. Po dobitnym wyjaśnieniu przez Gabe, co to przyjaźń, dużo o niej czytałam. W tajemnicy przed czarnowłosym. Wiele nieprzespanych nocy spędziłam nad ludzkimi książkami. Przeczytałam wiele książek z fabułą, ale rówieśną dużo wyjaśnień słownikowych. Znam wersją Gabe i ludzi. Osobiście jestem za ludzką definicją, chce udowodnić mu, że przyjaźń istnieje i zamierzam wykorzystać w tym celu właśnie Deby!
   - Jest miejsce? W szkole? – zapytałam zapominając o słowach chłopaka, które nadal dźwięczały mi w uszach. Skupiłam się na celu, tak jak mnie uczył. – Zamieszkam teraz tu, a Alex szuka mi szkoły…
   - Naprawdę!? Chcesz chodzić tu do szkoły?! Do tej zapuszczonej budy? Razem ze mną­­?! – krzyczała na chyba całe centrum. Ludzie przechodzący obok patrzyli na nas. Wręcz rzuciłam się w jej stronę, zakrywając jej usta.
   - Błagam przestań! – Przerwałam jej, odciągając na bok. Uśmiechnęła się do mojej dłoni.
   - Przepraszam. – powiedziała, gdy zdjęłam jej rękę z twarzy. – To po prostu spełnienie marzeń każdej dziewczyny… Tfu! Dziewczyny! Wszystkich nastolatków! – Wymieniłyśmy uśmiechy i ruszyłyśmy w stronę sklepów.

*półtorej godziny później*
 
   Uginałyśmy się pod ciężarem naszych toreb. Odwiedziłyśmy trzy sklepy, opróżniając półki i wieszaki. Każda z nas wydała kilkaset dolarów. Spędziłam ten czas w bardzo przyjemny sposób, ale wolałam nie myśleć jak bardzo Alex ucieszy się ze sposobu opróżniania przeze mnie konta.
   Ze względu, że jestem niepełnoletnia ma stały wgląd na moje wydatki, ponieważ to on tak jakby jest moim opiekunem. Nigdy nie chodziłam do szkoły, bo załatwiał mi guwernantki, które jeździły za nami po świecie, zamęczając mnie tysiącem lekcji.
   - Niedługo zamykają wszystko oprócz kina. – zaczęła, Deby – Muszę wracać, bo rodzice mnie zabiją! A ty?
   - Ja mieszkam sama. – rzuciłam próbując rozłożyć ciężar ubrań równomiernie. – Jakbym mieszkała z Alex’em, zaczęłyby się plotki.
   - No tak! A ci zazdroszczę. – powiedziała z uśmiechem. - Ale gdzie są twoi rodzice? Pozwalają ci podróżować z niewiele starszym od siebie mężczyzną po świcie? U mnie by to nie przeszło…
   - Ja,… Nie… Nie mam rodziców – posmutniałam. Właściwie nie wiem, dlaczego. Nic nie tracę, bo nigdy nie miałam nikogo, kto czuwałby nade mną. Nikogo, kto zabraniałby mi czegokolwiek. Nigdy. Więc dlaczego czuję wewnętrzną tęsknotę? – Nie wiem skąd się wzięłam. Mam tylko Alex’a. Dobrze nam razem. – Uśmiechnęłam się w jej stronę. – On ma mnie, a ja jego.
   - No, a co z tym? – zapytała podkreślając ostatnie słowo.
   - Z czym? – Nie zrozumiałam, o co tym razem jej chodzi.
   - No wiesz! – powiedziała znacząco, ale ja wciąż nie wiedziałam, o co chce mi przekazać.
   - Nie wiem! Naprawdę!– zaśmiałam się.
   - Co z babskimi sprawami? – Zatkało mnie. Na serio.

<<***>>

A oto rozdział 2. Pojawiła się nowa bohaterka, jest już dodana. Zachęcam do zajrzenia do tej zakładki, ponieważ to pomoże wam w zrozumieniu niektórych bohaterów.
Pracuję nad nową zakładką ‘Piosenki’. Będą tam umieszczone teksty piosenek Lou i jej przyjaciół w języku polskim i angielskim. Co o tym myślicie? Zamiast przedłużać rozdział o całą stronę A-4 na piosenkę, będę mogła dać jej tytuł, a zainteresowani przeczytają jej tekst…

To tyle jak na razie.

Pozdrawiam

*Lou*

18 marca 2015

Rozdział 1

Nuper mutata in ratione vitae - Zmiany charakterem życia 


2011
   - Lubisz gry? - zapytał Gabe z uśmiechem na ustach.
   - Tak! - odpowiedziałam rozradowana klaszcząc w dłonie. Można by pomyśleć, że jestem niedojrzała jak na swój wiek. Cieszyć się z takiego głupiego pytania w wieku trzynastu lat? Według mnie to normalne. Moje życie było osądzeniem ludzi do momentu "zadania" przydzielonego mi przez Gabe. Białe, Czarne, Białe... A teraz?! Udało mi się, jestem na Ziemi. Jestem przydzielona. Czarna. Na wieki.
   - Chcesz się, że mną pobawić? Znam fajną grę! - ciągnął chłopak. Ochoczo kiwnęłam głową.
   Brunet pstrykną palcami i znaleźliśmy się w ciemnym lesie. Przeszedł mnie dreszcz. Zewsząd dobiegał dźwięk wycia wilków. Usłyszałam szum za sobą. Gwałtownie odwróciłam w tamtą stronę głowę. Nic.
   - Gabe?! Nie chce! Zabierz mnie stąd! - zaczęłam krzyczeć przerażona, a pod powieki dostały mi się łzy.
   - Jak mnie znajdziesz? - odpowiedział, a ja mimowolnie zaczęłam kręcić się w kółko. Krzyczałam, ale moje błagania na nic się nie zdały. Nie mogłam przestać. Nogi bolały mnie, a obraz był coraz bardziej rozmazany.
   Upadłam na ziemię, budząc sobie sukienkę. Z moich oczu popłynęły strumienie łez.
   Resztkami sił wstałam i zaczęłam krążyć po mrocznym i niebezpiecznym miejscu w poszukiwaniu towarzysza.


***


2013
   - Minuta! - krzyknęła operatorka przechodzącą obok. Po raz ostatni przejrzałam się w lustrze, poprawiając moją biało-mandarynkową sukienkę.
   Wyglądam teraz jak normalna czternastolatka. Krótkie, niemalże proste włosy zastąpiły długie, blond loki, a duże krwistoczerwone usta, zgrabne różowe usteczka. Mój niewinny wygląd mnie przerażał.
   Wyszłam z garderoby i stanęłam na wyznaczonym dla mnie miejscu.
   - Trzydzieści sekund! - Przeszedł koło mnie kolejny operator. Gdy spojrzałam na niego, dookoła jego ciała utworzyła się niebieska poświata.
   Oznaczało to cel. A cel równa się nowe zadanie. Moje ciało przeszył dziwny niepokój. Dam radę!
   - Dziesięć! - Usłyszałam, ale już nie obejrzałam się na mężczyznę. Teraz zaczyna się moja wielka chwila, której nie mogę zepsuć. - Pięć!
   Skupiłam się, byłam gotowa. Cztery, trzy, dwa... Zaczynamy!

***

2015
  - Minuta! - Tak jak mam w zwyczaju przeglądnęłam się szybko w lustrze i wyszłam z garderoby. Rozejrzałam się wokół szukając znaku. W żadnym razie nie chciałam go przegapić.
   Po ostatnim spotkaniu z Gabe'em dowiedziałam się, że teraz mam zamieszkać w Miami, gdzie mam aktualnie zaśpiewać na koncercie charytatywnym. Zamieszkanie gdzieś na dłuższy czas oznaczało większą ilość celów lub niedostępność, któregoś z nich.
   Alex - mój manager, powiadomił mnie, że miejsca zostały zajęte wiele godzin temu. Nie ukrywam z tego powodu dumy. Jako szesnastolatka podbiłam swoim głosem większą część świata.
   Nauczyłam się żyć i funkcjonować w świecie ludzi. Najpierw obserwowałam, potem weszłam w ich świąt, zaczynając jednocześnie wykonywać moje zadania, a w efekcie końcowym w dwa lata udało mi się osiągnąć założony przez Gabe'a cel – zostanie najmniej podejrzaną osobą na świecie.
   - Dziesięć! - Z moich myśli wyrwał mnie głos operatora. Dziewięć, osiem, siedem, sześć... - Pięć!
   Po raz ostatni rzuciłam okiem na pracowników. Byłam zwarta i gotowa do wyjścia na scenę.

***

   - Miami?! Jak się bawicie?! - zawołałam do mikrofonu przed ostatnią piosenką. Na moje pytanie publiczność zaczęła krzyczeć głośniej niż wcześniej i charakterystyczne dla moich fanów trzykrotnie uderzać w dłonie. Mimowolnie na moją twarz wpłynął jeszcze większy uśmiech. Poczułam radość i spełnienie, podczas, gdy wiedziałam, że to co się teraz dzieje wcale nie jest dobre. Do cna przesiąknięte zdradą i kłamstwem. Tak jak ja.
   Bez dłuższego przedłużania, zaczęłam śpiewać jeden z moich największych hitów. Owacje trwały dość długo. Jeszcze przez jakiś czas, po zejściu ze sceny, bez problemu mogłam usłyszeć moich fanów.
   Przebrałam się w swoje rzeczy i zmyłam makijaż. Podniosłam lewą rękę do poziomu piersi i odwróciłam wewnętrzną stroną w kierunku twarzy. Prawą dłonią przecięłam powietrze tuż nad nadgarstkiem. Podniosłam wzrok i w lustrze ujrzałam twarz o ostrzejszych rysach i odważnym makijażu. Oczy otoczone przez nieco ciemniejsze włosy wydawały sie niezwykle udręczone.
   Przez kilka sekund patrzyłam się na swoje oblicze. Duże usta, prawie proste, tak dobrze mi znane włosy. Móc zobaczyć się, chociaż na chwilę to cudowne uczucie. Prze te dwa lata nie zmieniłam się wiele. Rysy twarzy delikatnie się wystarczyły, sprawiając, że wyglądałam dojrzałej. Wyciągnęłam dłoń w kierunku lustra. Jego powierzchnia była gładka i zimna. Jak mam wrócić?
   Do drzwi garderoby ktoś zapukał. Szybko przesunęłam ponownie ręką nad nadgarstkiem i odzyskałam poprzedni wygląd.
   - Proszę! - powiedziałam, czując ucisk przez niechciany powrót do wcześniejszego wyglądu. Do pokoju wszedł Alex – mój menager.
   - Gotowa? - Uśmiechnął się promieniście. Obróciłam się w kółko i pokazałam kciuki obu rąk, skierowane do góry. - Świetnie. Myślę, że będziesz musiała się na chwilę zatrzymać na rozdanie autografów. Zebrał się spory tłum!
   - To chyba dobrze, prawda? - Odwzajemniłam uśmiech. Wzięłam torebkę i ruszyłam w kierunku drzwi. Przechodząc obok Alexa, żartobliwie uderzyłam go w ramię.
   - A to, za co? - zapytał łapiąc się za miejsce gdzie przed chwilą znajdowała się moja pięść.
   - Za to, że przez ciebie... - wskazałam na niego palcem - mam tyle roboty!
   Objął mnie jedną ręką i potarł moje ramię. Lubiłam, gdy to robił, czułam się wtedy taka pełna. Nie myślałam o śmierci. O Gabe'ie. Zapomnieć o nim. Chociaż na chwilę; wspaniałe uczucie, choć tak niedostępne.
   - Ale i tak jesteś mi niezmiernie wdzięczna... - Bardziej oznajmił niż zapytał. Miał rację. Nie da się opisać słowami mojej wdzięczności. Był zawsze przy mnie. Ja tylko śpiewałam - on załatwiał całą resztę.
   - Chodź już! - Zbyłam jego słowa. Wyrwałam się z objęcia i otworzyłam drzwi.
   Rzeczywiście czekał na mnie tłum fanów. Od razu ogarnął mnie blask fleszy. Po dwóch godzinach podpisywałam zdjęć, robienia zdjęć i ściskania rąk udało mi się dojść do samochodu, gdzie czekał zniecierpliwiony Alex.
   - Robisz furorę! - powiedział, gdy udało mi się zamknąć drzwi. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego.- Znalazłem dla ciebie mieszkanie. Są tam już twoje walizki.
   - Dziękuję. Jedziemy? Jestem wykończona! - W istocie: męczenie się, było strasznie wyczerpujące, dlatego jedynym moim obecnym marzeniem było łóżko i ciepła kołderka...
   Alex odpalił silnik i po chwili zostawiliśmy krzyczących ludzi z tyłu.
   Na siedzeniu obok leżał jakiś magazyn, otworzyłam go i zaczęłam czytać. Komentarze przy strojach gwiazd były bardzo krytyczne. Według mnie, strój Taylor Swift był w porządku, ale według redaktorów: "Nogi Taylor w tych kozaczkach wyglądają jak dwie tyczki [...] Kit!". Przyjrzałam się jeszcze raz zdjęciu. Tylko ten kolor. Nie rozumiem zachowania ludzi. Czemu piszą o sobie takie potworne rzeczy? Ciągle doszukują się błędów i potknięć. Obrażają się wzajemnie i upokarzają. Czerpią z tego korzyści? Mają satysfakcję? Powinni się wspierać, razem bronić! Ich mózg jest strasznie skomplikowany!
   Rzuciłam gazetą przez całą długość tylnych siedzeń. W odpowiedzi na moje zachowanie otrzymałam pytające spojrzenie Alexa. Machnęłam dłonią w jego stronę. Zbyłam jego pytania, ponieważ mam ich dość.
   Czemu ludzie są tacy ciekawscy? Chcą zdobytą wiedzę wykorzystać przeciwko rywalowi? Nie lepiej grać czysto? Miałabym mniej roboty...
   Moje zadania były łatwe, ponieważ nie mam sumienia. Brak sumienia oznacza, brak wyrzutów, a brak wyrzutów, brak konsekwencji. Ludzie nie potrafią kłamać, przez samych siebie. Boją się zadręczenia przez własne poczucie winy. Mimo to podejmują desperackie próby. Kolejna niezrozumiała rzecz.
   Gabe zdawał się nic nie czuć. Jakby był skalą, której nie można pokonać. Osobą, która będzie zawsze: niezależnie od czasu i miejsca. Upiorne!
   Niedługo później Alex skręcił w ulice i zatrzymał pojazd. Rzuciłam okiem na zegarek. Jechaliśmy prawie dziewięć minut. Mogłabym, dostać się tu w mniej niż sekundę, ale nie mogłam "wzbudzać podejrzeń". Każde słowo Gabe zaszyło mi się głęboko w pamięci.
   - Jesteśmy. - Oznajmił mój manager. Wysiadłam z samochodu i poczekałam, aż odjedzie. Otworzył okno i podała mi złożony kawałek papieru - Jestem pewien, że to się przyda. - Uśmiechnął się i nie czekając na moja reakcję zamknął okno i odjechał.
   Rozłożyłam papier i zapoznałam się z treścią, nabazgraną przez Alexa. Uśmiechnęłam się sama do siebie: zapisany był tam adres.
   Weszłam do wieżowca i skierowałam się do windy. Nacisnęłam na guziczek i czekałam. Zanim winda przyjechała stanął koło mnie wyższy brunet. Czekałam, aż poprosi mnie o autograf, zdjęcie, czy coś w tym rodzaju, ale to nie nastąpiło, co mnie zdziwiło.
   Drzwi windy otworzyły się, a ja ruszyłam w jej kierunku. Chłopak nie zważając na mnie szybko wszedł do małego pomieszczenia, popychając mnie ramieniem. Zachwiałam się i prawie upadłam, przez to, że byłam na ośmiocentymetrowych szpilkach.
   Rzuciłam chłopakowi mordercze spojrzenie. Wchodząc w ostatnich chwili do windy.
   - To, że nie przepadasz za moją muzyką, nie oznacza, że możesz mnie tak traktować! - wycedzałam przez zaciśnięte zęby, gdy zaczęliśmy jechać w górę. Bruneta obeszło to, co powiedziałam szerokim łukiem. Po dwóch sekundach drzwi otworzyły się ponownie, a chłopak zwyczajnie wyszedł. - Dupek! - parsknęłam, gdy znów zaczęłam się wznosić.
   Wjechałam na ostatnie piętro. "Kurczaki! Nie mam klucza!". Zaczęłam przeszukiwać torebkę, z zamiarem odnalezienia komórki. Po pięciu minutach udało mi się osiągnąć ten cel. Szybko wybrałam numer Alexa. Odebrał po trzech sygnałach.
   - Już się stęskniłaś? Co się stało? - Zapytał na dzień dobry.
   - Nie mam klucza! - Rzuciłam szybko, zdenerwowana jego podejściem.
   - Lou! Na recepcji! - powiedział, jakbym była, tępą blondynką.
   - To nie mogłeś mi powiedzieć?! - Ruszyłam w kierunku windy.
   - Myślałem, że to oczywiste! - Śmiał się do słuchawki.
   - Jak widać nie... - warknęłam, rozłączając się.
   Rzeczywiście. Klucze czekały do odbioru na recepcji. Pani w okienku była bardzo miłą osobą i poprosiła mnie o autograf. Z chęcią podpisałem zdjęcie.
   - Niech pani nie informuje mediów o miejscu mojego pobytu, dobrze? - zapytałam chwilę przed odejściem. Kobieta wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Już ją polubiłam! Widać, że jest dobrze ułożona, a jej rodzina musi być szczęśliwa. Trochę zazdroszczę jej normalnego życia. Właściwie zazdroszczę każdemu człowiekowi, że ma urodziny, że spotka go śmierć, nawet, jeśli czeka go Czarne Niebo.
   - Naturalnie! - Kobieta zgodziła się z uśmiechem na ustach.
   Po raz kolejny dnia dzisiejszego udałam się do windy. "Podróż" trwała czterdzieści cztery sekundy.
   Po tym jak udało mi się (wreście) dostać do mieszkania, rzuciłam torebkę na komodę z ciemnego drewna, która znajdowała się w przedpokoju. Otworzyłam pierwsze z trzech drzwi, które prowadziły do łazienki. Drugie otwierały sypialnie, a trzecie pokój podzielony na dwie części: kuchnię i jadalnię. Było również przejście do salonu, gdzie oprócz narożnika, stolika do kawy i dwóch regałów, pomiędzy, którymi znajdował się telewizor, były również przeszklone drzwi prowadzące na balkon.
   W sypialni znajdowały się walizki, z których wyciągnęłam piżamę i kosmetyczkę. W pięć minut byłam po prysznicu i ubierałam się w czarną bluzę na jedno ramię, z dużym szarym napisem "BOO" na poziomie piersi i luźne spodenki do połowy uda w różowo-biało-czarną kratę, zawiązywane na czarną tasiemkę. Włosy rozczesałam i związałam w niedbałego koka, na czubku głowy.
  Idąc do pokoju wzięłam telefon. Na wyświetlaczu pojawiły się dwa nieodebrane połączenia i jedna wiadomość. Dzwonił Alex i to również on był autorem tekstu:
„Lou, pamiętaj, żeby położyć się spać! Nie zapomnij o jedzeniu! Musisz być silna i wyspana! Wpadnę jutro i obgadamy następny występ, dobrze?

Dobranoc <3".

<<***>>
Przepraszam za spóźnienie! Pierwszy rozdział i już spóźnienie...
Mam nadzieję, że wam się podoba nawet jeżeli jest taki króciutki i praktycznie nic się w nim nie dzieje... W zakładce 'Bohaterowie' oczywiście pojawiła się postać Alexa.
Przepraszam za zaległości jakie mam na waszych blogach, obiecuję wszystko nadrobić do przyszłego tygodnia!
Zapraszam do komentowania!
Pozdrawiam
*Lou*

10 marca 2015

Prolog

   Najpierw słówko do wcześniejszych czytelniczek. Wasze komentarze nadal znajdują się pod postem, więc jeśli się wam nie chce to nie komentujcie po raz drugi. Natomiast zalecam, abyście przeczytały tekst, ponieważ zaszły w nim zmiany.


- Zastrzel go! - rozległ się głos bruneta. Znajdowaliśmy się w ciemnym zaułku, gdzie leżał skulony, ledwo oddychający człowiek.
   - Co? Dlaczego? - W odpowiedzi na moje pytanie, spotkało mnie karcące spojrzenie chłopaka. Niemal niezauważalnie skinęłam głową i odbezpieczyłam pistolet, który trzymałam w ręce.
   Wycelowałam w mężczyznę. Chwilę później do moich uszu wdarł się ogłuszający dźwięk wystrzału.
   - Jesteś gotowa. - Po raz ostatni usłyszałam głos towarzysza.
***
   Nie wiedziałam na co miałam być gotowa. Nigdy nikt nie mówił mi, co będzie później. Była tylko przeszłość i ciężkie grzechy. Niedługo przekonam się na co (nie) jestem gotowa.
***
   - Przyrzekam wierność i lojalność, bezinteresowność i wykonywanie bez emocji powierzonych mi zadań. - Powtórzyłam słowa bruneta, który kazał mi zastrzelić człowieka w zaułku. Czekałam na jedno: wyjaśnienia. Wygląda na to, ze będę musiała jeszcze trochę poczekać.
   Chłopak, który oznajmił mi, że jestem gotowa, wziął mój nadgarstek i nakreślił palcem jakiś symbol. Uważnie przyglądałam się jego każdemu ruchowi.
   Poczułam ukłucie w sercu. Złapałam się za bolące miejsce, ale ból narastał z każdą sekundą. Mimowolnie upadłam na lodową podłogę, zamykając oczy.
***
   Ból minął i zostało tylko dziwne uczucie zmiany. Nadal leżałam i było. mi zimno. Otworzyłam oczy. Przez chwilę nie mogłam nic zobaczyć, ponieważ obraz był zamazany i rozdwojony.
   Znajdowałam się w znajomym, ciemnym zaułku.
   Krzyknęłam najgłośniej jak. potrafiłam i rozejrzałam się za zwłokami mężczyzny, ale nic nie dostrzegłam.
   Usłyszałam kroki. Po kilku sekundach ujrzałam chłopaka mniej więcej w moim wieku, który zdyszany patrzy na mnie swoimi niesamowicie zielonymi oczami, w których odbijało się światło księżyca.
   Mimowolnie podniosłam dłoń i wycelowałam w niego. Moje nogi same ruszyły do ucieczki, a ja nie wiedziałam co, jak i dlaczego to zrobiłam.
***
   Biegłam przez jakiś czas i... zmęczyłam się. Chwila! Przecież ją się nie meczę! Nigdy. Mogłam biec w nieskończoność i nie miałabym nawet zadyszki, a teraz?! Stanęłam i rozejrzałam się dookoła. Byłam chyba w parku.
   Usłyszałam dźwięk dochodzący spomiędzy drzew. Odwróciłam głowę w tamtą stronę.
   Spomiędzy nich wyszedł chłopak nieco wyższy ode mnie.
   Podchodził coraz bliżej, a ja nie mogłam się ruszyć. To było miażdżące uczucie. Z całej siły pragnęłam biec. Uciec jak najdalej.
   Chłopak był na tyle blisko, że mogłam dostrzec jego oczy. W przeciwieństwie do oczu chłopaka z zaułka, jego oczy były martwe i w lodowato-zimnym odcieniu niebieskiego. Rozpoznałam go od razu. To on nakreślił ten dziwny symbol na moim nadgarstku.
   Dopiero teraz przypomniało mi się o ręce. Podniosłam ją do góry i obejrzałam. W miejscach dotkniętych przez bruneta pozostał niebieski ślad.
   - Gdzie jestem!? Zabierz mnie do domu! - krzyknęłam zła na niego, że jestem taka bezradna.
   - Jestem Gabe. - Powiedział tak, jakby to miało mi wszystko wyjaśnić. Patrzyłem na niego z wyczekiwaniem. Wyglądał na o wiele starszego ode mnie. Odchrząknął.- będziesz wypełniać polecenia jakie ci dam. Teraz Ziemia jest twoim domem, Louello. Rusz, że się! Czy wyjaśnisz sobie wszystko sama?
《***》
Zgodnie z rozkładem - prolog. Jak wam się podoba? Trochę nie typowy początek, ale obiecuję, że wszystko wkrótce się wyjaśni. Postacie Lou i Gabe pojawią się w odpowiedniej zakładce najpóźniej jutro, więc zapraszam do ich przeczytania.
Pozdrawiam
*Lou*

2 marca 2015

Zmiany, powrót.

Przybyłam, więc jestem! Tak jak tytuł postu mówi, wracam do was i opiszę krótko zmiany.

Miałam dodać ten post jutro, ale nie mogłam się powstrzymać! Po prostu jak wchodzę na tego bloga i widzę te wsze komentarze... Kocham was!

Jestem tak szybko ze względu na to, że w zeszłym tygodniu byłam chora i miałam dużo czasu na popracowania nad blogiem.

Zacznijmy od wyglądu bloga. Mam kilka ciekawych szablonów dla was, ale chcę, abyście to wy wybrali idealny. Znacie wstępny zarys historii i uważam, że skoro to wy jesteście czytelnikami, powinniście mieć prawo do wybrania szablonu.

1.
 


2.

3.

4.

5.
W ankiecie wybierajcie numerek (1 - 5) odpowiadający szablonowi, który uważacie za najlepszy.
 
Następnym punktem moich zmian są notki, które jak pewnie zauważyłyście, zniknęły. Będę dodawała wszystko od początku. Trochę poprawiłam wpisy, ale generalnie mają tą samą treść, więc mniej więcej wiecie, co się zdarzyło. Zastanawiam się, czy skasować też wyświetlenia, i chyba tak zrobię. Co o tym myślicie?
 
Zaktualizowałam również listę 'Czytam'. Obowiązkowo odnowę przeszła zakładka 'Bohaterowie', myślę, że teraz warto tam zajrzeć.
Jeśli jesteśmy już przy zakładkach, zauważcie, że pojawiła się nowa -> 'Piosenki'. Zamieszczone są tam teksty piosenek, które pojawią się w moim opowiadaniu. Nie będą one podpisane wykonawcami, ponieważ pragnę, abyście uruchomili wyobraźnię i stworzyli swój własny podkład, aczkolwiek, uważam, że większość, będziecie kojarzyli z tytułów. Proszę jednak, żebyście nie sugerowali się melodią.
Ważne dla mnie jest, żebyście wyrazili swoją opinię o tej zakładce. Piszcie w komentarzach i zagłosujcie w ankiecie.
 
Stworzyłam również kącik dla was. Pod zakładką 'Do opowiadania' możecie pisać, co chcielibyście, aby się tu pojawiła, albo wręcz przeciwnie: zniknęło. Różne uwagi dotyczące mojego sposobu pisania lub sugestie wszelkiego rodzaju, też miło widziane (w sensie, jeśli coś się wam nie podoba). Oczywiście możecie pisać co podoba się wam i co według was powinno zostać.
 
Kolejną nowością jest zakładka 'Reklama'. Jak zapewne wiecie, reklamy nie są darmowe, więc tak jak w show-biznesie, tak i u mnie można "kupić" reklamę. Polega to na tym, że zgłaszacie się w zakładce. Powiadamiam was, czy zostałyście przyjęte, a następnie tworzę post z tytułem waszego bloga. Opisuję dlaczego uważam, że warto na niego zajrzeć i zachęcam do tego swoich czytelników. Wy w ramach zapłaty, musicie stworzyć taką samą 'reklamę' mojego bloga. Uważam, że to fajny pomysł, ponieważ, łatwo w ten sposób rozsławić swojego boga. Za lub przeciw temu pomysłowi głosujcie w ankiecie.

Dodałam playlistę. Znajdują się na niej obecnie dwadzieścia sześć piosenek (wiem, to dość dużo). Chciałabym, abyście napisali, czy chcecie jakieś dodać lub usunąć. W sytuacjach spornych (ktoś chce, aby któraś z piosenek pozostała, a inni są temu przeciwni lub odwrotnie) zrobię ankietę i będziemy głosować, ok?
 
Myślę, że równie ważnym elementem bloga są wpisy. Rozdziały w miarę możliwości będę dodawać co tydzień. Przez pierwsze dwa miesiące powinno być punktualnie bo mam już gotowe xD
 
Komentowanie wszystkich motywuje do pisania, prawda? Właśnie z tego powodu, postanowiłam, że będę komentowała wasze opowiadania, tylko pod warunkiem, że odwdzięczacie się tym samym. Zaniedbywałam swoje czytelniczki i z dużym opóźnieniem komentowałam ich posty przez blogi osób, które nie komentowały moich wpisów. Jako jedna z pierwszych osób zostawiałam u nich komentarze, tylko po to, aby one nie zwróciły na mnie uwagi. Uważam, iż jest to nie fair względem osób, które regularnie wchodzą i komentują moje wpisy. Chciałam was przeprosić, że nie byłyście dla mnie najważniejsze pod słońcem i obiecuję, że się zmienię.
 
Co do obserwujących: Jeśli wchodzę i komentuję czyjegoś bloga, a nie obserwuję go lub nie znajduje się w 'Czytam', proszę o niezwłoczne poinformowanie mnie o tym. Oczywiście zachęcam was do klikania 'Dołącz do tej witryny' i obserwowania mojego bloga.
 
W spamie zostawiajcie informacje o nowych postach u siebie, bo nie zawsze ogarniam wszystkie blogi i czasem mam wrażenie, że już coś czytałam, kiedy miało to miejsce na innym blogu. Oczywiście z chęcią wejdę i odpowiem na każde zaproszenie na nieznanego mi dotąd bloga, więc piszcie śmiało.

Na stopce powstał nowy dodatek - 'Kontakat'. Znajduje się jak na razie mój e-mile. Gdybyście chcieli się ze mną skontaktować piszcie śmiało. Nie gryzę. Chyba, że mnie ktoś wkurzy :)
 
To się rozpisałam... Ale już skończyłam więc nie musicie się martwić. Zastanawiałam się czy nawet nie stworzyć takiego regulaminu, gdzie zapiszę wszystkie zasady 'kontaktu między nami', ale uznałam, że to głupie, więc nawet nie wiem czemu to napisałam.
 
Pozdrawiam
*Lou*

23 lutego 2015

Liebster Award #2


"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."




Zostałam nominowana przez Leonesse De Arentum, dziękuję ci! ;****

Pytania od Leonessy De Arentum:
1. Twoja ulubiona muzyka? Zespoły, wykonawcy?
Właściwie słucham, różnej muzyki, zależy od tego na co mam ochotę xD

2. Lubisz arbuzy i cytrusy?
Uwielbiam! Mogłabym jej jeść dniami!

3. Co myślisz o książkach Tolkiena?
Czytałam tylko Hobbita, ale jest całkiem spoko.

4. Twoja ulubiona postać mitologiczna: jaka i dlaczego? Znasz jakieś historie z nią związane?
Demeter z mitologii greckiej. Lubię ją najbardziej, dlatego, że historia jej i jej córki spodobała mi się najbardziej.

5. Kim chcesz zostać w przyszłości? Wiążesz przyszłość z pisarstwem?
Właściwie chciałabym być psychoterapeutką.

6. Jak wygląda twój wymarzony zwierzak domowy?
Mam swojego wymarzonego zwierzaka. To mój kotek :)

7. Idealny dzień?
Spędzony z rodziną lub przyjaciółmi...

8. E-booki czy tradycyjne książki, biorąc pod uwagę koszty zakupu?
Częściej czytam papierowe książki, ale wypożyczam je z biblioteki, więc nie muszę płacić...

9. Ulubiony kolor? Co on ci przypomina?
Turkusowy, sukienkę, na punkcie, której miałam fioła!

10. Spódniczki czy spodnie?
Zależy. Od spódniczek wolę krótkie spodenki, natomiast, wolę założyć spódniczkę od dżinsów.

11. Za jaką osobę się uważasz?
Uważam się za osobę miłą, sympatyczną, ładną super mądrą, a przede wszystkim choler*nie skromną xD


Moje nominacje:
Moje pytania:

1. Ile średnio czasu spędzasz na czytaniu?
2. Lubisz rośliny?
3. Masz jakieś zwierzątko?
4. Grasz na czymś? Na czym?
5. Lubisz mojego bloga? SZCZEŻE!
6. Malujesz się do szkoły?
7. Lubisz 'Agentów NCIS'?
8. Oglądasz Barbie?
9. Lubisz Ciasteczkowego Potwora?
10. Oglądałaś Asterixa i Obelixa? Która część najbardziej ci się podoba? Dlaczego?
11. Ulubiona postać z bajki?

Pozdrawiam
*Lou*

21 lutego 2015

Bardzo ważna informacja!

Nawet nie wiem jak zacząć. Chyba najłatwiej najpierw wam powiedzieć, a potem się tłumaczyć. Musicie jednak wiedzieć, że jest to dla mnie bardzo trudne i nie chce tego robić, ale wiem, że jest to potrzebne.

Zawieszam bloga.

Przepraszam. Naprawdę nie chce tego robić. Pragnę dokończyć tą historię, ale jednocześnie chce zrobić to dobrze. Obiecuje, że wrócę. Najprawdopodobniej usunę tego bloga i założę nowego, ale nie jest to pewna informacja.
Zamierzam dopracować trochę fabułę i dodatki wszelkiego rodzaju. Musicie przyznać, że na przykład zakładka 'Bohaterowie' to porażka. Zdaje sobie z tego sprawę i dlatego nie mogę iść do przodu. Poprawie wcześniejsze wpisy, przygotuje następne. Dopracuję zakładki i przygotuję się na dokończenie historii w największym stylu. Nie bądźcie na mnie źli. Czuję gdzieś głęboko, że właśnie to jest mi potrzebne. Rozumiecie?
Mam nadzieję. Nie wiem ile dokładnie to potrwa. miesiąc, dwa, może trzy. Każdą wolną chwilę na to poświęcę. Wrócę i będę gotowa.

Oczywiście nie oznacza to, że nie będę na bieżąco u was. Z największą przyjemnością będę czytała wasze notki i obowiązkowo komentowała! Wasze komentarze bardzo mi pomagaj ą, dzięki nim widzę sens w dalszym pisaniu, to wy jesteście moją weną! Dziękuję.

Więc najlepszego! Życzę wam dużo weny i czasu do pisania :)
Pozdrawiam
*Lou*